Gromadzić czy zbierać?

Recenzja spektaklu ,,Czartoryska. Artefakty” (reż. Mira Mańka) w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie.

„Kolekcjonerzy to ludzie szczęśliwi.”

Johann Wolfgang Goethe

Nieczęsto po wyjściu z teatru hulają mi po głowie sprzeczne emocje. Zwykle wychodzę rozbawiony, rozluźniony, czasem w nostalgii, a tutaj zamęt, może nawet coś w rodzaju sprzeciwu. Owszem, „Czartoryska. Artefakty” w reżyserii Miry Mańki to spektakl napisany i zagrany z głową, pełen krytycyzmu i wytykania bezsensowności pewnych zachowań… ale czyich zachowań?

Fot. Magda Hueckel

W spektaklu przenosimy się w wyimaginowany świat kolekcji Czartoryskich, która ma ocalić pamięć o upadłej I Rzeczpospolitej, i w pewnym sensie ma być żywsza niż myśli o jej wskrzeszeniu. „Liczy się tylko kolekcja” – wypowiada Izabela Czartoryska ustami Beaty Malczewskiej. Z szaf, które wypełniają ciasną przestrzeń Nowej Sceny w Starym Teatrze przy ul. Jagiellońskiej w Krakowie, wręcz wysypują się całe stosy polskości zatrzymanej w najrozmaitszych przedmiotach, niektórych bezcennych, a także innych będących całkowicie bezwartościowymi.

Bohaterowie spektaklu tkwią otoczeni, przytłoczeni, okrążeni i przyduszeni całym tym zbiorem, a jednocześnie wydają się upajać jego istnieniem, jedzeniem łyżką, którą Żółkiewski przywiózł spod Moskwy. W ciasnych przestrzeniach szaf wygłaszają swoje monologi, Adam Jerzy i Konstanty Adam Czartoryscy (Błażej Peszek i Przemysław Przestrzelski), powtarzając jak mantrę swoje encyklopedyczne biografie, jakby tylko nimi byli. Maria Wittemberska (Magdalena Grąziowska) egzaltowanie liczy wraz ze swym pieskiem/błaznem (Szymon Wróblewski), ile to świętych ma już jej twarz.

Mimo świetnych aktorskich portretów, mimo scenografii podkreślającej wszechobecność niebywałej liczby przedmiotów, wciąż nie jestem w stanie myśleć o tym, co otacza spektaklowych Czartoryskich jako o „kolekcji”, a o nich jako „kolekcjonerach”. Użyłbym raczej słowa „zbieracze”. Kolekcja jest gromadzeniem nie tylko martwych przedmiotów, bo w takim razie antyczna waza nie różniłaby się niczym od tej kupionej w sklepie przed dwoma dniami (poza tym, że ta antyczna jest stara i popękana i zupy w niej nie podamy). To, co nadaje sens kolekcjonerstwu, to historia i wiedza: historia przedmiotu i wiedza kolekcjonera. Kolekcjoner przede wszystkim gromadzi wiedzę, by poznać swoje skarby, zrozumieć ich przeszłość i ożywić je.

Przekaz reżyserki jest dla mnie obcy, pochodzi z zupełnie innego rodzaju wrażliwości. Jednak by przekonać się o jego rzeczywistym oddziaływaniu, musisz się, drogi czytelniku, sam wybrać na spektakl.

Mateusz Leon Rychlak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *