Dostaję wszystko, czego chcę

Recenzja spektaklu ,,Salome” (reż. Kuba Kowalski) w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie

,,Nieraz się już zdarzało w świecie,
że wielki człowiek ginął z rąk prostaka’’
– Henryk Sienkiewicz

Czymże jest biblijna historia przeniesiona przez irlandzkiego dramaturga na karty swego dzieła, wystawianego dziś (w reżyserii Kuby Kowalskiego) w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie? Oto kolejny spektakl potwierdzający tezę o słuszności reinterpretacji klasyki, gdyż nowość nie kryje się w materiale wyjściowym, ale w nadbudowie, ograniu i akcentowaniu poszczególnych elementów. W Starym Teatrze można obserwować już pewną interesującą tendencję do wierności dla tekstu, z jednoczesnym nadaniem nowego znaczenia sytuacji, poprzez umiejętnie skonstruowaną dramaturgię, ruch sceniczny i kostiumy.

fot. Magda Hueckel

Spektakl ,,Salome’’ nie niósłby za sobą tak poważnej dawki treści, gdyby nie uwydatnienie kilku elementów. Otóż tytułowa bohaterka staje przed nami jako naiwna nastolatka, po czym ukazuje swoje prawdziwe, bezwzględne i nader przewrotne oblicze. Córka Herodiady wykorzystuje bez najmniejszych oporów atuty swojego ciała i umysłu, by osiągnąć cel. Umiejętnie skonstruowany konflikt pomiędzy powściągliwymi słowami a wyuzdanym zachowaniem postaci pozwala widzowi na ocenę bezwartościowości słów, które nie są poparte czynami. Hipokryzja, zmysłowość i kłamstwo – oto trzy główne osie, na jakich zasadza się postać Salome (w tej roli Aleksandra Nowosadko).

Wdziękowi Salome ulegają zarówno strażnicy, goście Heroda, jak i on sam, prosząc, by zatańczyła dla niego, w zamian ofiarując spełnienie dowolnego życzenia księżniczki. Czego może pragnąć ta, która ma wszystko? Tego, czego otrzymać by nigdy nie mogła, głowy proroka, krnąbrnej, nieugiętej wobec jej wdzięków. Wedle podań biblijnych to Herodiada namówiła córkę do tego czynu, jednak w opowieści snującej się na scenie widz odnosi zgoła inne wrażenie. Salome nie jest wykonawczynią intrygi, nie realizuje planu podetkniętego jej pod nos przez matkę. To ona sama, przyzwyczajona do tego, by jej ulegano, nie może znieść sprzeciwu i łamie go, wykorzystując swoją przewagę nad ogarniętymi żądzą mężczyznami.

Spojrzenie to, choć występuje w wielu dziełach literackich, zwłaszcza nowego pokolenia, wydaje się powoli plasować w ramach pewnego archetypu, odbiegającego mimo wszystko od typowej femme-fatale. Operowanie tym obrazem i charakterem w ramach scenariusza Oscara Wilde’a stanowi nader ciekawy i warty przeanalizowania spektakl. Czy wybierzesz się zatem, drogi czytelniku, na Scenę Kameralną Teatru Starego w Krakowie? Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziony.

Mateusz Leon Rychlak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *