Czym jest Spass?

Recenzja spektaklu „Idioci. Spass!” Anieli Płudowskiej w reż. Jakuba Zalasy w Teatrze Barakah w Krakowie

„Witajże, ma jaskinio – na wieki zamknięci,
Nauczmy się więźniami stać się z własnej chęci.”

Adam Mickiewicz, „Dziady – Widowisko, część I”

Poszukiwanie własnej wolności, wyrażanie się w szaleństwie, luz-blues i ucieczka od rzeczywistości. Taki obraz osób z niepełnosprawnościami ukazuje spektakl „Idioci.Spass!” Anieli Płudowskiej w reż. Jakuba Zalasy w Teatrze Barakah.

Fot. Materiały teatru

Powstały na podstawie filmu Larsa von Triera spektakl rozpoczyna się od przełamania dystansu między postaciami a aktorami. Każdy z występujących przedstawia zarówno siebie, jak i swoją postać, pod kierunkiem narratorki, która jednocześnie jest autorką i bohaterką spektaklu. Ta forma będzie towarzyszyć spektaklowi do końca, a postać Anieli/Suzanne z fluorescencyjną kulą ortopedyczną stanie się koryfeuszem szalonego chóru, wprowadzając widza w to, czego na scenie pokazać nie sposób. Zabieg ten pozwala nie tylko na pogłębienie przekazu, ale także na dyskusję z materiałem źródłowym, jego blaskami, cieniami, a także tym, co osobiście dotyka twórców. Spektakl staje się przez to bardziej osobisty, właśnie z uwagi na brak całkowitego oddzielenia twórcy od postaci.

Bohaterowie zaczerpnięci od von Triera, nieprzystosowani, przytłoczeni swoim własnym życiem, zamiast podążyć drogą bohaterów „Lotu nad kukułczym gniazdem”, postanawiają stać się wcieleniami swoich wyobrażeń na temat niepełnosprawności. Czasem zazdrościmy takim ludziom, będąc zwykłymi zjadaczami chleba, oglądając ich na ulicy, gdy z rozpuszczonymi włosami, w za dużych ubraniach, pozwalają się „unosić” wichurze. W ten sam sposób jako widzowie zazdrościmy tym ulotnym chwilom beztroski, kreowanym na scenie. Zazdrościmy intymności i czułości, jakiej doświadcza Josephine/Aurora Lipartowska, budująca poruszający obraz wrażliwej i niewinnej postaci. Zazdrościmy autoakceptacji Henrika/Michała Kościuka, czy pewności Stoffera/Bartosza Cwalińskiego.

Na tej zazdrości i tęsknocie opiera się podróż bohaterów, rozbijających się komunikacją miejską czy zjeżdżających na nartach z trawiastego stoku. Poszukują granic, często je przekraczają, a twórcy wskazują nam, gdzie te granice w ich odczuciu powinny pozostawać nienaruszone. Z kolei widzowie mają okazję, poprzez zmieszanie tego, co jest prawdą, z tym, co jest jedynie wytworem wyobraźni, poczuć zaskakujący realizm. Realizm tej opowieści podkreśla fakt, że podróż musi się skończyć – bo nie ma już nikogo, kto mógłby dalej w nią wyruszyć. Wreszcie pada pytanie: „Czym tak naprawdę był Spass?” Wyzwoleniem, przygodą, akceptacją? Czy bohaterowie odnaleźli swój Spass i mogli się w nim uwolnić?

Spektakl kończy wspólny taniec, rozluźnienie, zaproszenie do tego, by odetchnąć. Spośród przedstawień, które miałam okazję widzieć na piwnicznej scenie Teatru Barakah, ten, jak dotąd, jako jeden z nielicznych, nie pozostawia uczucia przytłoczenia czy wręcz przerażenia. Taki teatr, zamiast wrzucać emocje do „sokowirówki”, daje odwagę, by wypuścić wstrzymywany oddech. To było naprawdę odświeżające uczucie.

Mateusz Leon Rychlak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *