Poezja w refleksach luster
Recenzja spektaklu „Sonety Szekspira” w reż. Małgorzaty Warsickiej w Teatrze KTO w Krakowie
,,Lustro ci powie, jak gasną twe lice,
Zegar ci wskaże, jak twój czas upływa[…]’’
– William Shakespeare
Poezja jest niewdzięczną materią sceniczną. Często samo jej czytanie wymaga kilkukrotnego powracania do poprzedniego wersu by zrozumieć sens całości. W Teatrze KTO zdobyto się na podwójnie karkołomny pomysł, w ramach którego poezja jest wyśpiewana do skomponowanej przez Karola Nepelskiego muzyki w ramach performatywnego widowiska ,,Sonety Szekspira’’ w reż. Małgorzaty Warsickiej.

Sama treść utworów, wśród muzyki na przemian frenetycznej i nostalgicznej, połączonej z rozbudowanymi wielogłosowymi wokalizami, niekiedy umyka uchu słuchacza, podobnie jak w operze. Jednak wieczorek poetycki nie był celem twórców przedstawienia. Wybór artystyczny, idzie nie w kierunku odczytywania treści sonetów czy budowania fabuły, a przekazania ładunku emocjonalnego i estetycznego. Podobnie jak w przypadku wielu innych wyśmienitych spektakli w Teatrze KTO również i w tym przypadku myśl widza błądzi wokół tematu, wyszukuje strzępki informacji i łączy je we własny obraz jedynie suflowany przez artystów.
Przedstawienie to wciąga wyobraźnię w tajemnicze przestrzenie przygotowane przez scenografię i oświetlenie (Marcin Chlanda), starając się utworzyć z wyboru sonetów Szekspira poemat abstrakcyjny, którego przewodnim tematem są emocje związane z miłością. Tak jak nieskończenie wiele jest odmian tychże emocji, tak scenografia złożona z zawieszonych pod sufitem sceny kilkudziesięciu prostokątnych luster, obracających się pod wpływem ruchu powietrza, wykorzystuje efekt nieskończonego odbicia, w którym ginie blade, kojarzące się z księżycowym światło.
Ci widzowie, którzy zwykle z zapałem śledzą libretto by kontrolować czy artyści aby na pewno trzymają się każdego przecinka i średniówki, mają okazję wyruszyć z Aleksandrą Konior-Gapys, Janem Marczewskim, Martą Mazurek, Anniką Mikołajko-Osman i Karolem Śmiałkiem w głąb swojej wrażliwości. Czy będzie to przyjemna podróż? To już zależy od każdego widza z osobna. Dla mnie była doświadczeniem z pogranicza snu i fantazji, z którego niechętnie się wybudziłem po zakończeniu przedstawienia.
Mateusz Leon Rychlak